Poniedziałek, 9 października 2023
Szanowni Państwo,
odnosząc się do opublikowanego ponoć w dniu wczorajszym oświadczenia Mirosława Wielocha na FB, do którego nie mam bezpośredniego dostępu z racji braku posiadania profilu na tym komunikatorze, a do którego dostęp został najprawdopodobniej zablokowany przez ww. Justynie Lachor-Adamskiej, posiadającej nadal konto na Facebook’u, aby uniemożliwić jakiekolwiek jego skomentowanie i odniesienie się do podniesionych kwestii, uprzejmie informuję, iż w całej rozciągłości podtrzymuję ocenę moją i zmarłej małżonki zaistniałej sytuacji , opublikowanej na niniejszej stronie internetowej 3 października 2023 r., a związaną z Mirosławem Wielochem.
Oczywiście liczyłem się z tym, że Mirosław Wieloch oraz towarzystwo w nim poruszone, będą się teraz starali poruszyć przysłowiowe: „niebo i ziemię”, zastraszając i próbując zniszczyć mój wizerunek na wszelkie możliwe sposoby, w tym zawodowo, na co wskazuje m.in. celowe umieszczenie moich pełnych danych, miejsc zatrudnienia itp., ale w niczym nie zmienia to naszego stanowiska, czyli mojego i mojej zmarłej małżonki.
Jednocześnie podkreślam, iż jako prawnik, w pełni szanuję prawomocne wyroki Sądów i dlatego wszystko zostało wykonane zgodnie z ich treścią.
Niemniej, Mirosław Wieloch celowo nie powołuje się na fakt, że w I instancji został uznany za winnego większości zarzucanych mu przestępstw, czyli dokonywania wpisów internetowych pod różnymi pseudonimami, a dopiero w II instancji został uniewinniony. W pierwotnej publikacji nie poruszono jednak tej sprawy, albowiem zdawaliśmy sobie sprawę ze skutków prawomocnego wyroku uniewinniającego Mirosława Wielocha, czego on jakoś uszanować nie potrafił w mojej sprawie. Sprawa uniewinnienia Mirosława Wielocha nie wynikła jednak z tego, że Mirosław Wieloch nie dokonywał wpisów, tylko Sąd II instancji doszedł do przekonania, że nie noszą znamion przestępstwa zniewagi, a tym samym, ustalenie, że Mirosław Wieloch dokonywał różnych niepochlebnych wpisów (jeszcze raz zaznaczam: krytykujących, ale niekaralnych) na temat Justyny Lachor-Adamskiej i Platformy Obywatelskiej, są jak najbardziej prawdziwe. Zresztą, Sąd II instancji wprost zaznaczył to w wyroku, mianowicie, wobec tego, że (cyt.): „Skarżąca <
Natomiast Sąd I instancji wyraźnie zaznaczył, iż (cyt.): „Sąd za niewiarygodne uznał wyjaśnienia Mirosława Wielocha, w których nie przyznał się on do popełnienia zarzucanych mu czynów polegających na dokonaniu wpisów dotyczących Justyny-Lachor Adamskiej na portalu gloswielkopolski.pl, albowiem ustalono że wpis z dnia 5 maja 2016 roku dokonany został z numeru IP przypisanego do oskarżonego, zaś w ocenie biegłego wszelkie wpisy zostały dokonane przez tę samą osobę. Niewiarygodne okazały się także wyjaśnienia oskarżonego, w których zapewniał, że nie miał interesu w tym, by działać na szkodę Justyny Lachor-Adamskiej, bowiem przeczą temu zeznania słuchanych w sprawie świadków, którzy zgodnie wskazywali na konflikt między oskarżonym a pokrzywdzoną i osłabienie pozycji oskarżonego w Kole Komorniki po wstąpieniu w jego szeregi Justyny Lachor-Adamskiej. Podobnie niewiarygodne okazały się zdaniem Sądu wyjaśnienia oskarżonego, w których wskazywał on na fakt, że z Internetu w jego domu korzystali wszyscy domownicy, a także goście, a nadto kilkakrotnie doszło do włamań do sieci oraz zainfekowania jego komputera. Jeden z domowników oskarżonego wskazał, że nie przypomina sobie, aby osoby odwiedzające dom korzystały ze sprzętu w ich domu, sami zaś domownicy nie mieli żadnego interesu w dodawaniu obrażających Justynę Lachor-Adamską wpisów. Podobnie jako niewiarygodna jawi się teoria włamania czy tez zainfekowania komputera, bowiem wpisy te dokonywane były na przestrzeni wielu miesięcy przez tę samą osobę.”.
Sąd I instancji nie dał się zatem nabrać, na wszelkie próby uniknięcia przez Mirosława Wielocha odpowiedzialności za dokonane wpisy, jak to, że miał: „dom otwarty”, „przychodziło do niego wiele osób i każda z tych osób mogła dokonać tych wpisów”, „każdemu udzielał dostępu do Internetu”, „że miał zainfekowany komputer”, czy: „że miał włamania do sieci”. Wszystkie Twoje próby wprowadzenia Sąd w błąd, okazały się kompletną klapą…
Po pierwsze zatem drogi Mirku, należy czytać wyroki ze zrozumieniem, a po drugie, jak nauczyły nas Sądy, również w Twojej sprawie, granice dopuszczalnej krytyki wobec osób publicznych takich, jak Ty, czy moja małżonka, są dużo szersze, aniżeli w stosunku do przeciętnego obywatela, tak m.in. w wyroku uniewinniającym Mirosława Wielocha (cyt.): „Zgodzić się przy tym należy, że granice dopuszczalnej krytyki, wobec osoby publicznej, zwłaszcza polityka, zadecydowanie szersze aniżeli wobec osoby prywatnej.”.
Niepojęte jest zatem, skąd teraz takie oburzenie z Twojej strony, skoro sam dokonywałeś wpisów w ramach dopuszczalnej krytyki wobec mojej małżonki, to teraz musisz liczyć się z tym samym. Natomiast społeczeństwo powinno się dowiedzieć, jak rzeczywiście było, a nie żebyś udawał tolerancyjnego, prawego i sprawiedliwego…
Poza tym, osobiście dziwi mnie fakt, dlaczego jeszcze nie wypisałeś się z tej, jak to ujmowałeś we wpisach, „dziwnej partii”, działając pod pseudonimem: „Sympatyczka PO” (oryginalna pisownia i cyt. z Mirosława Wielocha): „Brawo PO, brawo sprawiedliwość, brawo POpaprancy!!!!”, czyli „POpaprancow”, a teraz jeszcze kandydujesz z jej list do Sejmu RP, skoro sam deklarowałeś, już jako: „Janina”, że (oryginalna pisownia i cyt. z Mirosława Wielocha): „to jest wielki skandal polityczny i kolejna kompromitacja Zarządu Regionu PO. Grupiński odejdz i wstydu oszczedz sobie i platformie !Chyba się z tej „dziwnej” partii wypiszę, bo juz mam dosyć zamiatania pod dywan wszystkich afer pod patronatem PO !!!!!”.
Ponadto, innym razem, sam również pisałeś, jako „zniesamaczony”, że (oryginalna pisownia i cyt. z Mirosława Wielocha): „Ludzi obłudnych trzeba eliminować z życia politycznego !” oraz jako „Leszek”, że (oryginalna pisownia i cyt. z Mirosława Wielocha): „PO już powoli sama się zatraca. Porządni ludzie odchodzą, albo muszą odejść, a zostają, sami widzimy jacy "działacze".”, a zatem pytanie, co Ty tam jeszcze robisz?
A wystarczyło być tylko przyzwoitym, jak mawiał ś.p. prof. Władysław Bartoszewski i nie dolewać przysłowiowej „oliwy do ognia”, ale Ty nie mogłeś się powstrzymać od szkalowania w Internecie, jak tchórz, pod różnymi pseudonimami: „więc otrzyj łzy i nie rozpaczaj, dziś nawet małe dziecko wie”, że w Internecie zawsze pozostaje ślad i nie jest się anonimowym…
Wtorek, 3 października 2023
Jak, radny powiatu poznańskiego Mirosław WIELOCH,
przewodniczący Platformy Obywatelskiej w Poznaniu Bartosz ZAWIEJA
i starosta poznański Jan GRABKOWSKI,
próbowali zaszkodzić Justynie Lachor-Adamskiej,
aby nie została zastępcą Prezydenta Miasta Poznania
Pewnie niewielu z Państwa, którzy zainteresują się niniejszą publikacją, wie, jak
ostatecznie zakończyły się sprawy o pomówienie Justyny Lachor-Adamskiej
o rzekomo nielegalny wykup lokalu od Miasta Poznania.
Mianowicie, jak ustalono to w głównej sprawie przed Sądem Rejonowym
Poznań-Stare Miasto w Poznaniu: „Sąd wskazuje, iż rozpoznając przedmiotową
sprawę nie stwierdził, aby doszło do naruszenia przepisów prawa regulujących
kwestię nabycia lokali komunalnych przez oskarżycielkę na etapie nabywania
przez nią lokalu komunalnego. Podobne wnioski wynikają z treści Informacji
o wynikach badania dotyczącego najmu i sprzedaży lokalu komunalnego z dnia
29.09.2016r. (k. 701-745) przeprowadzonego na zlecenie Prezydenta Miasta
Poznania.”.
Tym samym, wielka afera, jaką celowo wywołano pod adresem Justyny
Lachor-Adamskiej zakończyła się dla Niej korzystnie, ale niestety na niewiele się to
zdało. Jak powiedział bowiem jeden ze znajomych, zgodnie ze starą radziecką
prawdą: „Wania ukradł rower, czy może jemu ukradli – coś tam było”. Nieważne
zatem, kto – komu, ale Wania zamieszany w jakim sensie był…
Zresztą jeden z sędziów Sądu Rejonowego Poznań-Grunwald i Jeżyce w Poznaniu
po zapoznaniu się z całym materiałem również stwierdził, że wywołano wielką aferę o
nic, ale było to na tyle skuteczne, że Justyna Lachor-Adamska już nigdy nie wróciła
czynnie do polityki, zostając z niej niejako wykluczona…
Niestety, niechlubny udział w tym wszystkim mają trzej bohaterowie niniejszej
publikacji z Platformy Obywatelskiej, którzy za wszelką cenę, chcieli zaszkodzić
Justynie Lachor-Adamskiej, czyli tytułowi: Mirosław Wieloch, Bartosz Zawieja i Jan
Grabkowski.
Kluczem zaś do wszystkiego okazuje się artykuł ówczesnego redaktora Głosu
Wielkopolskiego – Norberta Kowalskiego pt.: „Platforma Obywatelska w
Komornikach, czyli… piąte koło u wozu starosty” (link:
https://gloswielkopolski.pl/platforma-obywatelska-w-komornikach-czyli-piate-kolo-u-
wozu-starosty/ar/4653616), którego to osoba redaktora łączy wszystkie felietony
nieprzychylne zarówno ówczesnemu Kołu Platformy Obywatelskiej w Komornikach,
jak i Justyny Lachor-Adamskiej, która wraz
z całym zarządem tego Koła, śmiała otwarcie przeciwstawić się staroście Janowi
Grabkowskiemu na jednym z zebrań tego Koła. Starosta Jan Grabkowski, pełniąc
zatem funkcję przewodniczącego Platformy Obywatelskiej w powiecie poznańskim,
nie mogąc tego znieść i poradzić sobie z tym praktycznie jedynym niefrasobliwym
Kołem powiatu poznańskiego, które „nie chciało tańczyć tak, jak starosta mu zagra”,
postanowił doprowadzić do jego likwidacji. Niemniej, wobec tego, że Zarząd Regionu
wielkopolskiej Platformy Obywatelskiej przez dłuższy czas nic z tym nie robił,
wiedząc chyba że to zagrywka ze strony starosty Jana Grabkowskiego,
nieoczekiwanie „ktoś” doniósł do Głosu Wielkopolskiego na bezczynność regionalnej
Platformy Obywatelskiej, aby przymusić ją do rozwiązania tego Koła. I tak samo
postąpiono ze sprawą Justyny Lachor-Adamskiej…
Tymczasem, jeden z internautów odkrył prawdziwe intencje starosty Jana
Grabkowskiego, dokonując niezwykle trafnego komentarza ww. artykułem: „Kiedyś
Pan Starosta mógł polubić jednego ze swoich podwładnych (na potrzeby tej historii
możemy nadać mu pseudonim Marian W.). By historia nabrała blasku, to załóżmy, że
oblubieniec o pseudonimie Marian W. jest członkiem Koła PO Komorniki, ale nie
cierpi się z Przewodniczącym Bogusławem (obecnie już byłym Przewodniczącym).
Marian W., tak jak wspomnieliśmy, mógł wkraść się w łaski Pana Starosty również
dlatego, że jak zasłyszałem od ludzi znających temat, obydwu Panów może łączyć
miłość do tego samego hobby (ćwiczonego najlepiej już przed południem – ponoć
zorientowani domyślą się o jaki sport chodzi). W takich oto okolicznościach przyrody
Pan Starosta mógłby chcieć posadzić na tron w Komornikach osobę o pseudonimie
Marian W. tak by zebranych tam członków prowadził w jedynie słusznym kierunku,
czyli tak jak pasuje Panu Staroście. Niestety mądrość Przewodniczącego Regionu
PO nie pozwoliła na szybkie zrealizowanie zawłaszczenia niesfornego Koła
Komorniki, więc zorganizowano happening prasowy – wątpliwej jakości zresztą. W
ten oto sposób PO zajada sama siebie i rozbita na wielu poziomach”. ma coraz
większe szanse przegrać nadchodzące wybory z kretesem. Może jednak klęska jest
potrzebna by iść po rozum do głowy i zacząć stawiać na nowe pokolenie, ludzi z
poza polityki (nie zepsutych tym środowiskiem), znających się na tworzeniu, a nie
niszczeniu, przestać wspierać Kolesi i jakieś chore układy oraz zależności. Do tego
trzeba oczywiście odwagi i determinacji, ale te cechy chyba zostały kompletnie
stłamszone przez konformizm ośmiu lat rządzenia. Szczególnie takiej determinacji
nie widać u osób zarządzających np. Regionem Wielkopolska – lepiej przemilczeć i
jakoś to będzie. Otóż będzie, ale porażka wyborcza i początek końca jeżeli nie
odsieje się z PO karierowiczów i ludzi bez doświadczenia w biznesie oraz realnym
świecie. Obecnie polityka to syf oparty na układach, „kolesiów”, kombinowaniu jak
możliwie najwięcej pieniędzy włożyć do swojej prywatnej kieszenie i nieważne jakim
kosztem, ważne są gry o stołki i wieczne knowanie jednych przeciw drugim. W
dodatku te wszystkie zajęcia powodują, że już na cokolwiek innego kompletnie
brakuje czasu, więc większość zasiedziałych Panów i Pań polityków z wieloletnim
stażem nie robią nic innego, a na pewno w ogóle nie dbają o sprawy swoich
wyborców. Wniosek: nie głosujcie na nich, wybierajcie ludzi bez doświadczenia
politycznego, a tych odeślijcie do uczciwej pracy i zapewniam Was, że nie poradzą
sobie w niej. Poza polityką wszyscy oni polegną, ale przynajmniej stworzy się cień
nadziei, że w polityce zacznie być uczciwiej, skuteczniej i lepiej, bo przy obecnych
ludziach takie symptomy na pewno nie wystąpią – czego doskonałym
potwierdzeniem jest chociażby ten artykuł.”.
Oczywiście szefem koła Platformy Obywatelskiej w Komornikach została osoba
wskazana w komentarzu, jako Marian W., czyli Mirosław Wieloch i to koło nie jest już
„piątym kołem u wozu”, bo jest po linii starosty Jana Grabowskiego. Oprócz bowiem
chyba Mirosława Wielocha i jego syna lub synów, nikt z poprzednich członków tego
koła, do niego nie należy…
Jeżeli chodzi zaś o Bartosza Zawieję, to w mojej ocenie, chyba nie można spotkać
bardziej fałszywego człowieka na swojej drodze. Z jednej strony, wydaje się
serdeczny, koleżeński i sympatyczny, a z drugiej, wbiłby przysłowiowy „nóż w plecy”.
Nie do pojęcia jest to, jak ów Bartuś utrzymuje się na różnych stanowiskach w
Platformie Obywatelskiej i nie tylko, jednocześnie pracując dla starosty Jana
Grabkowskiego
i popierając nieoficjalnie Rafała Grupińskiego. Rozwiązanie tej zagadki tkwi chyba
w słowie: „nieoficjalnie”. Pamiętam na przykład takiego e-mail’a podczas jednych
z wyborów, w których do zaufanych członków jego Koła (Poznań-Grunwald)
– niefortunnie również do Justyny Lachor-Adamskiej, rozesłana została przez
Bartosza Zwieję wiadomość, żeby głosować na Rafała Grupińskiego, a nie na
Waldiego Dzikowskiego, co akurat w pełni popieram, ale jest to nie do pojęcia w
związku z tym, że w poznańskiej Platformie były (może nadal są) dwie frakcje. Z
jednej strony, Rafał Grupiński, a z drugiej Waldy Dzikowski, którego wielkim
zwolennikiem jest m.in. starosta Jan Grabkowski. A jeżeli Jan Grabkowski, to również
Mirosław Wieloch. Natomiast Bartosz Zawieja pracuje u starosty, ale w tajemnicy
przed starostą, wspiera Rafała Grupińskiego.
Bartosz Zawieja wielokrotnie nakłaniał również małżonka Justyny Lachor-Adamskiej
do wstąpienia do Platformy Obywatelskiej do koła Grunwald, ale ze zwykłej zawiści
czy innego trudnego do opisania zjawiska, próbował go potem oczerniać, o czym
będzie w szczegółach w dalszej części.
Prawdopodobnie zaś na Bartku dostatecznie poznał się także obecny Prezydent
Miasta Poznania – Jacek Jaśkowiak, który najpierw spowodował jego odwołanie z
funkcji wiceprezesa Spółki Remondis Sanitech Poznań, a potem, kiedy w
poprzednich wyborach parlamentarnych wielkopolska Platforma Obywatelska już raz
chciała wystawić Bartosza Zawieję, jako kandydata na liście do Sejmu RP, jak
donosiła prasa (link: link) – został
zablokowany
z inicjatywy Jacka Jaśkowiaka przez Zarząd Krajowy PO.
Prawdziwe oblicze Bartka szczegółowo opisał natomiast jeden ze świadków
w sprawie, której fragment wyroku przytoczono wyżej, mianowicie: „Był problem ze
znalezieniem właściwej kandydatki na funkcje wiceprezydenta i gdy pojawiała się
kandydatura pani Lachor-Adamskiej odczuliśmy ulgę, bo udało się rozwiązać kolejny
problem kadrowy. W pewnym momencie były osoby przeciwne tej kandydaturze.
Konkretnie w tym temacie dzwonił do mnie pan Bartosz Zawieja i mówił w swoim
imieniu, jak i powoływał się na starostę Jana Grabkowskiego i mówił, że to jest
bardzo zła kandydatura. Były podniesione dwie kwestie, były podniesione dosyć
enigmatycznie w rozmowie telefonicznej, pan Bartosz Zawieja w pierwszej kolejności
mówił o jakiś niewyjaśnionych sprawach karanych męża pani Justyny i to miało
rzutować na tą kandydaturę, a nie chciał o wszystkim rozmawiać przez telefon.
Domniemałem, że pan Zawieja lub Grabkowski będą dążyć do bezpośredniego
spotkania z panem Jaśkowiakiem. Dla mnie ta informacja była dużym zaskoczeniem.
Logicznie rozumując, nie znałem dobrze męża pani Adamskiej, ale wiedziałem, że
jest urzędnikiem Urzędu Marszałkowskiego, stąd założyłem, że będąc pracownikiem
administracji samorządowej, nie można mieć problemów natury prawnej, dlatego nie
drążyłem tego tematu. Drugi problem wskazany przez pana Zawieję, to jakaś
niewyjaśniona kwestia wokół pani Justyny. Była to próba zdyskredytowania pani
Lachor-Adamskiej jako kandydatki na to stanowisko. Ja powiedziałem panu
Jaśkowiakowi, że taka rozmowa miała miejsce i co było jej przedmiotem i wiem, że
Jacek Jaśkowiak spotykał się z wieloma osobami i na pewno się spotkał ze starostą
Grabkowskim. Ja nie traktowałem informacji o sprawie męża pani Lachor-Adamskiej
poważnie z przyczyn, o których mówiłem wcześniej, ale w oczach osoby decydującej,
czyli Jacka Jaśkowiaka, mogły być jakimś negatywem. Wiem z mediów, że była
kwestia rzekomego bezprawnego nabycia mieszkania przez panią Justynę
Lachor-Adamską z zasobów Miasta Poznania. Nawet w tym temacie wypowiadał się
prezydent Jacek Jaśkowiak, że będzie robił audyt w kwestii nieprawidłowego nabycia
mieszkań komunalnych na terenie Miasta Poznania. Dziś już nie pamiętam
dokładanie dat, ja wtedy też byłem po wygranej kampanii do Rady Miasta, ale te
informacje o rzekomym bezprawnym nabyciu mieszkania przez panią Lachor-Adamską mogły
zaważyć na niepowołaniu jej na stanowisko z-cy Prezydenta Miasta Poznania. Po
tym artykule Jacek Jaśkowiak zaczął gorączkowo szukać kandydatki na stanowisko
w-ce prezydenta. Ten artykuł miał decydujący wpływ na to, że pani Lachor-Adamskiej
nie powołano na to stanowisko.”.
W innej sprawie przed Sądem Rejonowym Poznań-Grunwald i Jeżyce w Poznaniu,
świadek wskazał, iż: „Były próby zdyskredytowania oskarżycielki prywatnej i jej męża.
Wydaje mi się bardzo wysoce prawdopodobne, że prezydent zrezygnował
z kandydatury Justyny Lachor-Adamskiej poprzez próby zdyskredytowania. Dzwoniły
do mnie osoby z Platformy Obywatelskiej, m.in. przez pana Bartosza Zawieję
przekazał mi tę informacje Jan Grabkowski – starosta Poznański. Pan Zawieja mówił,
że są jakieś nieścisłości wobec jej osoby. Pan Zawieja często nieprecyzyjnie
formułuje myśli. Pamiętam z prasy, że były kwestie mieszkania. Mówił, że ciążą
zarzuty karne na mężu pani Justyny.”.
Ze swojej strony mogę dodać, że podczas składania zeznań w sprawie karnej
przeciwko Mirosławowi Wielochowi, Bartosz Zawieja był mniej więcej w takim stanie,
jak Zbigniew Chlebowski, który tłumaczył się w aferze hazardowej (link:
link). Nawet sędzia zwróciła na to uwagę, nie mogąc zrozumieć,
dlaczego jest taki zdenerwowany…
Natomiast informacje o rzekomo ciążących zarzutach karnych wobec małżonka
Justyny Lachor-Adamskiej mógł rozgłaszać jedynie Mirosław Wieloch, znający jego
sprawę, albowiem zarówno on, jak i małżonek Justyny Lachor-Adamskiej mieszkają
w tej samej miejscowości od wielu, wielu lat. Niemniej, w mojej ocenie, Mireczek
celowo zatajał jednak fakt, że małżonek Justyny Lachor-Adamskiej został
uniewinniony, aby sprawie nadać dodatkowej pikanterii.
Co więcej, aby ponadplanowo napiętnować Justynę Lachor-Adamską, pod
artykułami, które ukazały się w Głosie Wielkopolskim, negatywnych komentarzy
dokonywał nie kto inny, jak Miruś Wieloch, co zostało ustalone w ww. sprawie karnej
przeciwko niemu, który jako tzw. hejter, wpisywał się pod różnymi pseudonimami,
takimi jak (pisownia oryginalna):
- „Sympatyczka PO”;
- „zniesmaczony”;
- „Obserwatorka”;
- „sprawiedliwy”;
- „Obserwator”;
- „Leszek”;
- „POPIS”;
- „Janek”;
- „Obserwatorka z Plewisk”;
- „obywatelka”;
nazywając Platformę Obywatelską m.in.: „POpaprańcami” i zarzucając
Przewodniczącemu Wielkopolskiej Platformy Obywatelskiej Rafałowi Grupińskiemu
bezczynność, a teraz kandyduje z ramienia tej partii do Sejmu RP.
Nomen omen pod takimi samymi pseudonimami wpisywano się także pod innymi
artykułami na temat różnych polityków Platformy Obywatelskiej, o których pisała
kiedyś prasa. Szanowni czytelnicy, przeglądnijcie zatem artykuły i komentarze na
swój temat, a dowiecie się, czy osoba o wyżej wymienionych pseudonimach, nie
wpisywała się pod felietonami o Was do ok. połowy 2017 r. Potem, jak dowiedział się,
że można ustalić takiego rzekomo anonimowego internautę, zaprzestał wpisywania.
Gwarantuję, że możecie być niemile zaskoczeni…
Najlepsze z tego wszystkiego jest chyba właśnie to, że ten wykształcony i jak
obecnie mówi o sobie: tolerancyjny, prawy i sprawiedliwy człowiek – Mirek Wieloch,
nie wiedział, że jest możliwość ustalenia osoby, która dokonując niby anonimowo
wpisów pod różnymi artykułami w sieci pod różnymi zmyślonymi nazwami. Mirek nie
miał zatem cywilnej odwagi wpisywać się pod własnym imieniem i nazwiskiem, tylko
podszywał się pod różnymi pseudonimami…
I takich oto dwóch spośród trzech niby bohaterów tejże publikacji, pretenduje teraz
do elity społeczeństwa, kandydując do Sejmu RP…
Szkoda słów, ale sami Państwo musicie ocenić, czy takie osoby zasługują na Wasze
zaufanie…
Myślę jednak, że gdyby Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk wiedział o świństwach, bo inaczej chyba nazwać tego nie można, tych dwóch osobników, będących niestety również członkami tej samej formacji, nigdy nie dopuściłby ich do kandydowania.
Panowie powinniście się wstydzić swojego postępowania i pamiętajcie, że macie Ją na sumieniu, o ile w ogóle macie coś takiego…
Ku pamięci Justyny Lachor-Adamskiej…